niedziela, 12 stycznia 2014

Też mam swoje scenki

Ponieważ ostatnio popularność zdobywają "mrożące krew w żyłach" filmiki, to postanowiłem pogrzebać w moich materiałach i podczepić się pod ten trend, może mi oglądalność wzrośnie.

Przygotowałem 15-minutową kompilację z zaobserwowanych przeze mnie zdarzeń. Nie wszystkie z nich od razu grożą śmiercią lub kalectwem, ale widać na nich, że przede wszystkim ma być nam wygodnie, nasze potrzeby są ważniejsze od potrzeb innych, błąd w nawigacji musimy naprawić już, tu i teraz, broń Boże nie nadkładając nawet 100 metrów.
I wbrew medialnej kampanii o "prędkości, która zabija", większość z przedstawionych sytuacji ma miejsce przy prędkościach w zakresie między bardzo wolno a powoli.

Ponieważ czasem wypuszczam się poza nasz gdański grajdołek, na wideo znalazł się nie tylko Gdańsk.



Korzystając z okazji zauważę, że tabliczka "nie dotyczy rowerów", którą wytknąłem w poprzednim wpisie, zniknęła. Dobrze, że ktoś się zreflektował, bo nawet nie wierzę, że spowodował to mój skromny blog.

niedziela, 15 grudnia 2013

Z kamerą wśród samochodów

Początek al. Hallera cieszy się ostatnio niezbyt dobrą sławą. Biegnie tamtędy jakaś żyła wodna, kierowcy umawiają się na rozjeżdżanie pieszych albo jakieś inne licho się czai.

O tym, jak próbuje się temu zapobiegać pisałem już tutaj jakiś czas temu. Ostatnio dokonano kolejnych zmian. Żeby nie zanudzać tych, którzy  nieznanymi ścieżkami tutaj trafią, przygotowałem krótki film o tym, co nowego w tym rejonie. Oprócz tego staram się pokazać to, co może umyka niektórym z nas.

Jeżeli macie wolne siedem minut, zapraszam.


Trochę w nawiązaniu do tych ulic, na których dopuszczono ruch rowerów "pod prąd", o których mówię w filmie, poniżej zamieszczam znalezisko z jednej z gdańskich ulic, które mnie nieco zastanowiło.

Znak na ulicy Starego Miasta
Tabliczka T-22 pod znakiem jest niedorzeczna, ale przyczyna jest trywialna. W związku z pobliską budową, ulica tymczasowo zmieniona jest z jednokierunkowej w dwukierunkową. Wcześniej wisiał tu znak D-3, ale po linii najmniejszego oporu zrobiono podmianę na A-20, a nad tabliczką nikt nawet się nie zadumał. Ot, taki przykład codziennego dziadostwa.

niedziela, 13 października 2013

Niesztampowa sygnalizacja

Podoba mi się zastosowany w kilku miejscach w Gdańsku pomysł z uproszczonymi sygnalizatorami. Składają się one z dwóch komór: jednej - czerwonej oraz obok niej - zielonej strzałki do warunkowego skrętu. Znam dwa miejsca, gdzie się takie sygnalizatory znajdują i jedno, w którym takie rozwiązanie było, ale powrócono do standardu.

Idea polega na tym, że na stałe świeci się czerwone światło, a możliwość skrętu regulowana jest tylko zieloną strzałką. Uważam to za pomysłowy sposób na to, żeby nie wprowadzać dodatkowej fazy sygnalizacji, a jednocześnie nie blokować wyjazdu z miejsca o znacznie mniejszym "zapotrzebowaniu". Co ciekawe, takiego sposobu nie przewidują warunki techniczne dla znaków i sygnałów drogowych.

Sygnalizator na
Targu Siennym
Pierwsza lokalizacja to wyjazd z placu parkingowego na Targu Siennym na Okopową. Ruch w stronę Pruszcza zatrzymywany jest na okoliczność zielonego na "tymczasowej" zawrotce wprowadzonej w momencie zablokowania przejazdu na wprost przez Węzeł Unii Europejskiej). Zgodnie z przepisami zawracający muszą mieć zapewnioną bezkolizyjność (nota bene, często widzę kierowców, którzy zamiast zawrócić, wjeżdżają na Targ Sienny), zdecydowano się zatem nie wydłużać czerwonego dla głównego kierunku, tylko skorzystać z dobrodziejstwa zielonej strzałki i wyjeżdżających z Targu wypuścić w lukach w strumieniu jadących Okopową.

Trzeba jednak zastrzec, że w związku z rozkręcającą się chyba budową Forum Radunia ten sygnalizator zniknie raczej szybciej niż później.

Taką sygnalizację zastosowano też na skrzyżowaniu Traktu Konnego z Traugutta, tam jednak dla odmiany strzałka zezwala na warunkowy skręt w lewo (to dość rzadka sytuacja). Strzałka świeci się tutaj tylko, gdy jest światło zielone do jazdy w poprzek Traktu, a gdy jadą pojazdy od Wrzeszcza w stronę centrum Gdańska, zielona strzałka jest wygaszona. Takie rozwiązanie jest neutralne dla jadących głównym ciągiem, a dodatkowo podkreśla pierwszeństwo skręcających z góry z Traugutta w prawo - mają prawo zająć dowolny pas na jezdni Traktu Konnego (a wielu potrzebuje zająć lewy, by wjechać na al. Zwycięstwa - tak jak na poniższym filmiku Mercedes, który - swoją drogą - przejechał już na czerwonym).
Skrzyżowanie Traugutta i Traktu Konnego


Nie wiem dlaczego z takiego rozwiązania zrezygnowano przy wyjeździe z Dmowskiego na Kościuszki w stronę Zaspy. Akurat w tamtym miejscu zielone światło dla pojedynczych pojazdów wyjeżdżających z centrum handlowego blokuje strumień samochodów jadących od skrzyżowania z Grunwaldzką, przy dużym strumieniu powodując jego zablokowanie. No, ale nie ja decyduję.

Innym rodzajem sygnalizacji (ale już wprost wynikającej z rozporządzenia) jest ta stosowana na Jana z Kolna, związana z biegnącą obok jezdni linią tramwajową. Tak to wygląda na zdjęciu z Google Street View. Obowiązuje ona skręcających w stronę stoczni. Jeśli tramwaju nie ma - mruga światło żółte. W momencie, gdy czujniki wykryją nadjeżdżający pojazd szynowy, światło zmienia się na czerwone, zabraniając skrętu. Zastosowanie tego rozwiązania wynika zapewne z częstych kolizji między tramwajami, a samochodami nie ustępującymi im pierwszeństwa. Oczywiście trzeba pamiętać, że migające żółte światło nie zwalnia kierującego samochodem z upewnienia się, że tramwaj nie jedzie.

Jeśli znacie miejsca, gdzie użyte zostały niestandardowe rozwiązania, proszę o komentarz.

sobota, 13 lipca 2013

Dziwy na drogach dla rowerów

Ponieważ jeździć po Gdańsku można także rowerem, czasem będę tu zamieszczał moje spostrzeżenia z jazdy dwoma, a nie czterema, kółkami.
Na początek dwa miejsca, których oznakowanie jeśli nawet na pierwszy rzut oka nie dziwi, to po krótkim zastanowieniu budzi wątpliwości.




1. Skrzyżowanie Wyspiańskiego i Waryńskiego

Dojeżdżamy drogą dla rowerów wzdłuż Wyspiańskiego (droga z pierwszeństwem) od targowiska do podporządkowanej Waryńskiego. I co widzimy?


Tak - to jest znak B-20 "stop".

Domyślam się, że stoi on tam z powodu marnej widoczności spowodowanej stojącymi po lewej stronie zdjęcia kioskami. Ale droga z pierwszeństwem to właśnie DROGA, a więc łącznie z drogą dla rowerów. Przecież znak B-20 nie oznacza po prostu "zatrzymaj się". On oznacza zakaz wjazdu na skrzyżowanie bez zatrzymania się przed drogą z pierwszeństwem i obowiązek ustąpienia pierwszeństwa kierującym poruszającym się tą drogą. Ale dojeżdżamy do drogi podporządkowanej! Obecne rozwiązanie mówi: "jedziesz drogą z pierwszeństwem, zatrzymaj się i ustąp pierwszeństwa". Nie dam się przekonać, że takie oznakowanie jest prawidłowe.

2. Skrzyżowanie Konarskiego i Hallera

Drugi znak, który przykuł moją uwagę znajduje się tutaj. Ulica Konarskiego jest jednokierunkowa (od Hallera w stronę Zwycięstwa), ale z dopuszczonym ruchem rowerów pod prąd. I właśnie jadąc w tym kierunku napotykamy coś, czego w zasadzie można się tutaj spodziewać, ale w takiej "fikuśnej" formie:

Dlaczego nie zdecydowano się na zwykły A-7? Znaki na białej tablicy zwykle stosuje się do oznaczenia strefy, np. B-43 czy D-44. Z kolei na widok symbolu roweru pomyślałem w pierwszej chwili, że należy ustąpić pierwszeństwa także rowerzystom (ale droga dla rowerów biegnie po przeciwnej stronie Hallera), dopiero później zrozumiałem, że znaczy on "dotyczy rowerów". Wygląda na to, że dopuszczając ruch rowerzystów pod prąd drogi jednokierunkowej (słuszne rozwiązanie!) ktoś zrobił "za dobrze", bo A-7 tak samo obowiązuje rower, jak każdy inny pojazd, a "jednokierunkowość" ulicy nie ma żadnego znaczenia. I w końcu - sprawa być może najważniejsza - jest to znak spoza "katalogu" jakim jest właściwe rozporządzenie.

Jeśli macie uwagi do mojego toku rozumowania, albo znacie inne miejsca, co do oznakowania których macie wątpliwości - zapraszam do komentarzy.

niedziela, 7 lipca 2013

Istotna zmiana na Węźle Lotnisko

Dobrym, chociaż nieuregulowanym przepisami, zwyczajem, który przyszedł do nas z bardziej cywilizowanych motoryzacyjnie krajów, jest ułatwienie wjazdu na bezkolizyjnych węzłach dróg ekspresowych i autostrad (choć nie tylko - patrz: Estakada Kwiatkowskiego). Poruszający się prawym pasem takiej drogi, widząc pojazdy na tzw. pasie rozbiegowym, zjeżdżają na pas lewy, zostawiając wolne miejsce tym, którzy wjeżdżają na drogę.
Jeżeli taki manewr jest prawidłowo wykonany przez wszystkie zainteresowane pojazdy, pozwala płynnie, bezpiecznie i komfortowo skorzystać z dobrodziejstw węzła bezkolizyjnego.
Ponieważ mamy w Trójmieście szczęście bliskości "ekspresówki" w postaci dwóch obwodnic (południowej i zachodniej) z dość gęsto położonymi węzłami, okazja do praktykowania tego zwyczaju zdarza się nader często. Kilka tygodni temu jednak na Węźle Lotnisko - nota bene przez większość moich znajomych wciąż nazywanym "Matarnia" - w tym miejscu (jak się później okazało, także na węźle Gdańsk Południe) zdecydowano o zastąpieniu linii przerywanej linią ciągłą na całej długości pasa rozbiegowego. Decyzja ta jest zastanawiająca w świetle moich powyższych rozważań i zauważyłem, że nie tylko ja byłem ciekaw, co skłoniło GDDKiA do takiego rozwiązania. W internecie natrafiłem na kilka dyskusji, w których debatowano na temat tej zmiany.
Ponieważ najbardziej miarodajne argumenty można uzyskać "u źródła", zwróciłem się do gdańskiego oddziału GDDKiA, zarządzającej naszymi ekspresówkami, z prośbą o wyjaśnienie. Uzyskana odpowiedź pokrywała się z niektórymi przypuszczeniami wysuwanymi przez internetowych dyskutantów. Otóż głównym argumentem Dyrekcji była chęć zapobieżenia szybkiemu "przeskakiwaniu" pojazdów z pasa rozbiegowego na lewy pas obwodnicy. Słusznie zauważono, że często różnica prędkości pojazdów jest zbyt duża, aby taki manewr wykonać bezpiecznie i nawet w przypadku mocniejszych samochodów często powodowało to konieczność gwałtownego hamowania aut jadących lewym pasem, zdarzały się także wjazdy na bariery ochronne. Szczególnie niebezpieczeństwo takie manewry powodowały w godzinach szczytu, kiedy natężenie ruchu włączającego się w jezdnię Obwodnicy jest porównywalne z natężeniem ruchu na drodze głównej.
Z korespondencji, którą otrzymałem z Generalnej Dyrekcji, wynika również, że rozważane było także ograniczenie prędkości w tym rejonie do 100 km/h. W chwili obecnej jednak z obserwacji wynika, że zastosowane rozwiązanie wyeliminowało większość kolizyjnych sytuacji, aczkolwiek niewykluczone jest wprowadzenie w przyszłości ograniczenia.
Dlatego, w naszym własnym interesie, respektujmy ciągłą linię, bo jest ona dla nas mniej uciążliwa niż ewentualne ograniczenie prędkości. A jadąc Obwodnicą perspektywa jest na tyle szeroka, że widząc pojazdy na drodze zbiorczo-rozprowadzającej (urocza nazwa :-) można zawczasu zjechać na lewy pas.

wtorek, 25 czerwca 2013

Przełączka do zawracania na al. Zwycięstwa


Korzystanie z przełączki między jezdniami al. Zwycięstwa (kurczę, a może to już jest Grunwaldzka?) w okolicach Politechniki napotyka kilka problemów.

Słaba widoczność

To mój główny "zarzut" do tego miejsca. Nieszczęśliwie umieszczone barierki sprawiają kłopot jadącym z obu kierunków. Jadącym od Hallera - utrudniają zauważenie tramwaju nadjeżdżającego w tę samą stronę (ja zazwyczaj rozglądam się zawczasu, czy tramwaj jest na przystanku), nadjeżdżającym od Miszewskiego - całkowicie zasłaniają widok na jezdnię, na którą chcą wjechać. Sytuację pogarsza fakt, że większość jadących od Opery "nie zauważa" skrzyżowania z Konarskiego (a później z Piramowicza), odwołującego podwyższenie dopuszczalnej prędkości.
Jeżeli już to ogrodzenie jest niezbędne, wydaje się, że wystarczyłoby przenieść je między tory - tak jak jest dalej, na wysokości Radia Gdańsk.

Mało miejsca - blokowanie tramwajów

Częściowo z pierwszej kwestii wynika druga - blokowanie tramwaju przez oczekiwanie na torowisku na możliwość przejazdu. Jednakże dopiero stojąc w miejscu oznaczonym "X" mamy możliwość jakiej-takiej oceny co do możliwości kontynuowania manewru.

Oczywiście, jeśli widzimy nadjeżdżający tramwaj, należy się powstrzymać od wjazdu na tory. Jednakże zdarzają się sytuacje, kiedy rozsądnie zakładamy, że spokojnie zdążymy, ale ruch w stronę Wrzeszcza jest tak duży, że tramwaj już zdążył ruszyć z przystanku. To trochę "paragraf 22".

Zauważyłem, że niektórzy radzą sobie w ten sposób, że jadą większym łukiem i stają za torami niemal równolegle między jezdnią i torami. Nie zawsze jednak jest tyle miejsca, żeby taki manewr wykonać.

Brak możliwości wjazd w Trakt Konny

Spora część kierowców zawracając ignoruje jednocześnie znak C-3 nakaz jazdy w lewo przed znakiem, linię ciągłą oraz obszar wyłączony z ruchu i wjeżdża w Trakt Konny, co wymaga ustąpienia pierwszeństwa pojazdom na co najmniej 4 pasach. Dziwne zachowanie, bo możliwość wygodnego zjazdu jest ok. 450 m dalej (a mniej wygodnego nawet wcześniej - na wysokości ul. Narutowicza).

Ostatnie przykłady na filmie są łagodniejsze - "tylko" przekroczenie ciągłej linii.

Powyższe przyczyny powodują, że chociaż z uwagi na brak ruchu poprzecznego miejsce wydaje się nieskomplikowane (a na pewno łatwiejsze do przejechania niż pobliskie skrzyżowanie z Miszewskiego/Do Studzienki), wymagana jest duża uwaga i planowanie manewrów na kilka ruchów naprzód, co pozwoli wyeliminować wiele konfliktów. Swoje mógłby dołożyć też zarządca drogi - modyfikacja ustawienia wspomnianych wyżej barierek polepszyłaby "trójkąt widoczności" a rezygnacja z "siedemdziesiątki" powstrzymałaby zapędy dużej grupy kierowców na al. Zwycięstwa.

środa, 5 czerwca 2013

Skrzyżowania równorzędne

A-5 Skrzyżowanie dróg
Dzisiejszy wpis poświęcę sytuacji, która ostatnio spotkała mnie na skrzyżowaniu ulic Pstrowskiego i Dźwigowej. Są to niezbyt ruchliwe ulice na osiedlu tzw. domków fińskich. W odróżnieniu od odległej o ok. 300 m ul. Lwowskiej nie zdecydowano się na umieszczenie coraz powszechniejszej w Gdańsku tablicy informacyjnej (bo nie znaku!) o "strefie uspokojonego ruchu".



Tablica na ul. Lwowskiej
Jechałem ul. Pstrowskiego z zachodu - od ul. Chrobrego w stronę ul. Hallera (pojazd A na poniższym rysunku). Zbliżając się do skrzyżowania z ul. Dźwigową, które - nota bene - ma dość ograniczoną widoczność z uwagi na ogrodzenie, zatrzymałem się, bo z mojej prawej do skrzyżowania dojeżdżał inny samochód (C). Jego kierowca jednak nie był chyba świadomy, że ustępuję mu pierwszeństwa, również się zatrzymał. Co gorsza, jakiś nerwowy osobnik w aucie za mną (B) postanowił wyładować nerwy na klaksonie. Podejrzewam, że obydwaj jechali (albo zazwyczaj jeżdżą) przez to skrzyżowanie na zasadzie "szersza ma pierwszeństwo" tak powszechnej na naszych drogach.

Skrzyżowanie ulic Pstrowskiego i Dźwigowej
Widok ul. Pstrowskiego
od ul. Bolesława Chrobrego
Skrzyżowanie od strony
ul. Dźwigowej

Jak wybierane są skrzyżowania,
przed którymi ustawia się
znak A-5?
Czy nie warto byłoby (nie tylko w Gdańsku) oznaczać takich miejsc znakiem A-5, żeby nie było wątpliwości? W końcu nie zawsze na pierwszy rzut oka widać, czy droga poprzeczna, do której dojeżdżamy, tworzy z naszą skrzyżowanie - a może to dojazd do obiektu przydrożnego, a może wyjazd ze strefy zamieszkania, a może droga nieutwardzona? Jeśli wszystkie skrzyżowania byłyby oznakowane bądź to znakiem A-5 bądź którymś z grupy A-6, oznaczałoby, że bez tego znaku nie ma skrzyżowania, a wyjeżdżający włącza się do ruchu (a ewentualne wcześniejsze zakazy nadal obowiązują).

W tym momencie nachodzi mnie dodatkowa refleksja - czy jeśli pojazd ma pierwszeństwo, ale się zatrzymuje, to czy następnie włącza się do ruchu? Wszak jego zatrzymanie nie wyniknęło z warunków ruchu.