niedziela, 15 grudnia 2013

Z kamerą wśród samochodów

Początek al. Hallera cieszy się ostatnio niezbyt dobrą sławą. Biegnie tamtędy jakaś żyła wodna, kierowcy umawiają się na rozjeżdżanie pieszych albo jakieś inne licho się czai.

O tym, jak próbuje się temu zapobiegać pisałem już tutaj jakiś czas temu. Ostatnio dokonano kolejnych zmian. Żeby nie zanudzać tych, którzy  nieznanymi ścieżkami tutaj trafią, przygotowałem krótki film o tym, co nowego w tym rejonie. Oprócz tego staram się pokazać to, co może umyka niektórym z nas.

Jeżeli macie wolne siedem minut, zapraszam.


Trochę w nawiązaniu do tych ulic, na których dopuszczono ruch rowerów "pod prąd", o których mówię w filmie, poniżej zamieszczam znalezisko z jednej z gdańskich ulic, które mnie nieco zastanowiło.

Znak na ulicy Starego Miasta
Tabliczka T-22 pod znakiem jest niedorzeczna, ale przyczyna jest trywialna. W związku z pobliską budową, ulica tymczasowo zmieniona jest z jednokierunkowej w dwukierunkową. Wcześniej wisiał tu znak D-3, ale po linii najmniejszego oporu zrobiono podmianę na A-20, a nad tabliczką nikt nawet się nie zadumał. Ot, taki przykład codziennego dziadostwa.

niedziela, 13 października 2013

Niesztampowa sygnalizacja

Podoba mi się zastosowany w kilku miejscach w Gdańsku pomysł z uproszczonymi sygnalizatorami. Składają się one z dwóch komór: jednej - czerwonej oraz obok niej - zielonej strzałki do warunkowego skrętu. Znam dwa miejsca, gdzie się takie sygnalizatory znajdują i jedno, w którym takie rozwiązanie było, ale powrócono do standardu.

Idea polega na tym, że na stałe świeci się czerwone światło, a możliwość skrętu regulowana jest tylko zieloną strzałką. Uważam to za pomysłowy sposób na to, żeby nie wprowadzać dodatkowej fazy sygnalizacji, a jednocześnie nie blokować wyjazdu z miejsca o znacznie mniejszym "zapotrzebowaniu". Co ciekawe, takiego sposobu nie przewidują warunki techniczne dla znaków i sygnałów drogowych.

Sygnalizator na
Targu Siennym
Pierwsza lokalizacja to wyjazd z placu parkingowego na Targu Siennym na Okopową. Ruch w stronę Pruszcza zatrzymywany jest na okoliczność zielonego na "tymczasowej" zawrotce wprowadzonej w momencie zablokowania przejazdu na wprost przez Węzeł Unii Europejskiej). Zgodnie z przepisami zawracający muszą mieć zapewnioną bezkolizyjność (nota bene, często widzę kierowców, którzy zamiast zawrócić, wjeżdżają na Targ Sienny), zdecydowano się zatem nie wydłużać czerwonego dla głównego kierunku, tylko skorzystać z dobrodziejstwa zielonej strzałki i wyjeżdżających z Targu wypuścić w lukach w strumieniu jadących Okopową.

Trzeba jednak zastrzec, że w związku z rozkręcającą się chyba budową Forum Radunia ten sygnalizator zniknie raczej szybciej niż później.

Taką sygnalizację zastosowano też na skrzyżowaniu Traktu Konnego z Traugutta, tam jednak dla odmiany strzałka zezwala na warunkowy skręt w lewo (to dość rzadka sytuacja). Strzałka świeci się tutaj tylko, gdy jest światło zielone do jazdy w poprzek Traktu, a gdy jadą pojazdy od Wrzeszcza w stronę centrum Gdańska, zielona strzałka jest wygaszona. Takie rozwiązanie jest neutralne dla jadących głównym ciągiem, a dodatkowo podkreśla pierwszeństwo skręcających z góry z Traugutta w prawo - mają prawo zająć dowolny pas na jezdni Traktu Konnego (a wielu potrzebuje zająć lewy, by wjechać na al. Zwycięstwa - tak jak na poniższym filmiku Mercedes, który - swoją drogą - przejechał już na czerwonym).
Skrzyżowanie Traugutta i Traktu Konnego


Nie wiem dlaczego z takiego rozwiązania zrezygnowano przy wyjeździe z Dmowskiego na Kościuszki w stronę Zaspy. Akurat w tamtym miejscu zielone światło dla pojedynczych pojazdów wyjeżdżających z centrum handlowego blokuje strumień samochodów jadących od skrzyżowania z Grunwaldzką, przy dużym strumieniu powodując jego zablokowanie. No, ale nie ja decyduję.

Innym rodzajem sygnalizacji (ale już wprost wynikającej z rozporządzenia) jest ta stosowana na Jana z Kolna, związana z biegnącą obok jezdni linią tramwajową. Tak to wygląda na zdjęciu z Google Street View. Obowiązuje ona skręcających w stronę stoczni. Jeśli tramwaju nie ma - mruga światło żółte. W momencie, gdy czujniki wykryją nadjeżdżający pojazd szynowy, światło zmienia się na czerwone, zabraniając skrętu. Zastosowanie tego rozwiązania wynika zapewne z częstych kolizji między tramwajami, a samochodami nie ustępującymi im pierwszeństwa. Oczywiście trzeba pamiętać, że migające żółte światło nie zwalnia kierującego samochodem z upewnienia się, że tramwaj nie jedzie.

Jeśli znacie miejsca, gdzie użyte zostały niestandardowe rozwiązania, proszę o komentarz.

sobota, 13 lipca 2013

Dziwy na drogach dla rowerów

Ponieważ jeździć po Gdańsku można także rowerem, czasem będę tu zamieszczał moje spostrzeżenia z jazdy dwoma, a nie czterema, kółkami.
Na początek dwa miejsca, których oznakowanie jeśli nawet na pierwszy rzut oka nie dziwi, to po krótkim zastanowieniu budzi wątpliwości.




1. Skrzyżowanie Wyspiańskiego i Waryńskiego

Dojeżdżamy drogą dla rowerów wzdłuż Wyspiańskiego (droga z pierwszeństwem) od targowiska do podporządkowanej Waryńskiego. I co widzimy?


Tak - to jest znak B-20 "stop".

Domyślam się, że stoi on tam z powodu marnej widoczności spowodowanej stojącymi po lewej stronie zdjęcia kioskami. Ale droga z pierwszeństwem to właśnie DROGA, a więc łącznie z drogą dla rowerów. Przecież znak B-20 nie oznacza po prostu "zatrzymaj się". On oznacza zakaz wjazdu na skrzyżowanie bez zatrzymania się przed drogą z pierwszeństwem i obowiązek ustąpienia pierwszeństwa kierującym poruszającym się tą drogą. Ale dojeżdżamy do drogi podporządkowanej! Obecne rozwiązanie mówi: "jedziesz drogą z pierwszeństwem, zatrzymaj się i ustąp pierwszeństwa". Nie dam się przekonać, że takie oznakowanie jest prawidłowe.

2. Skrzyżowanie Konarskiego i Hallera

Drugi znak, który przykuł moją uwagę znajduje się tutaj. Ulica Konarskiego jest jednokierunkowa (od Hallera w stronę Zwycięstwa), ale z dopuszczonym ruchem rowerów pod prąd. I właśnie jadąc w tym kierunku napotykamy coś, czego w zasadzie można się tutaj spodziewać, ale w takiej "fikuśnej" formie:

Dlaczego nie zdecydowano się na zwykły A-7? Znaki na białej tablicy zwykle stosuje się do oznaczenia strefy, np. B-43 czy D-44. Z kolei na widok symbolu roweru pomyślałem w pierwszej chwili, że należy ustąpić pierwszeństwa także rowerzystom (ale droga dla rowerów biegnie po przeciwnej stronie Hallera), dopiero później zrozumiałem, że znaczy on "dotyczy rowerów". Wygląda na to, że dopuszczając ruch rowerzystów pod prąd drogi jednokierunkowej (słuszne rozwiązanie!) ktoś zrobił "za dobrze", bo A-7 tak samo obowiązuje rower, jak każdy inny pojazd, a "jednokierunkowość" ulicy nie ma żadnego znaczenia. I w końcu - sprawa być może najważniejsza - jest to znak spoza "katalogu" jakim jest właściwe rozporządzenie.

Jeśli macie uwagi do mojego toku rozumowania, albo znacie inne miejsca, co do oznakowania których macie wątpliwości - zapraszam do komentarzy.

niedziela, 7 lipca 2013

Istotna zmiana na Węźle Lotnisko

Dobrym, chociaż nieuregulowanym przepisami, zwyczajem, który przyszedł do nas z bardziej cywilizowanych motoryzacyjnie krajów, jest ułatwienie wjazdu na bezkolizyjnych węzłach dróg ekspresowych i autostrad (choć nie tylko - patrz: Estakada Kwiatkowskiego). Poruszający się prawym pasem takiej drogi, widząc pojazdy na tzw. pasie rozbiegowym, zjeżdżają na pas lewy, zostawiając wolne miejsce tym, którzy wjeżdżają na drogę.
Jeżeli taki manewr jest prawidłowo wykonany przez wszystkie zainteresowane pojazdy, pozwala płynnie, bezpiecznie i komfortowo skorzystać z dobrodziejstw węzła bezkolizyjnego.
Ponieważ mamy w Trójmieście szczęście bliskości "ekspresówki" w postaci dwóch obwodnic (południowej i zachodniej) z dość gęsto położonymi węzłami, okazja do praktykowania tego zwyczaju zdarza się nader często. Kilka tygodni temu jednak na Węźle Lotnisko - nota bene przez większość moich znajomych wciąż nazywanym "Matarnia" - w tym miejscu (jak się później okazało, także na węźle Gdańsk Południe) zdecydowano o zastąpieniu linii przerywanej linią ciągłą na całej długości pasa rozbiegowego. Decyzja ta jest zastanawiająca w świetle moich powyższych rozważań i zauważyłem, że nie tylko ja byłem ciekaw, co skłoniło GDDKiA do takiego rozwiązania. W internecie natrafiłem na kilka dyskusji, w których debatowano na temat tej zmiany.
Ponieważ najbardziej miarodajne argumenty można uzyskać "u źródła", zwróciłem się do gdańskiego oddziału GDDKiA, zarządzającej naszymi ekspresówkami, z prośbą o wyjaśnienie. Uzyskana odpowiedź pokrywała się z niektórymi przypuszczeniami wysuwanymi przez internetowych dyskutantów. Otóż głównym argumentem Dyrekcji była chęć zapobieżenia szybkiemu "przeskakiwaniu" pojazdów z pasa rozbiegowego na lewy pas obwodnicy. Słusznie zauważono, że często różnica prędkości pojazdów jest zbyt duża, aby taki manewr wykonać bezpiecznie i nawet w przypadku mocniejszych samochodów często powodowało to konieczność gwałtownego hamowania aut jadących lewym pasem, zdarzały się także wjazdy na bariery ochronne. Szczególnie niebezpieczeństwo takie manewry powodowały w godzinach szczytu, kiedy natężenie ruchu włączającego się w jezdnię Obwodnicy jest porównywalne z natężeniem ruchu na drodze głównej.
Z korespondencji, którą otrzymałem z Generalnej Dyrekcji, wynika również, że rozważane było także ograniczenie prędkości w tym rejonie do 100 km/h. W chwili obecnej jednak z obserwacji wynika, że zastosowane rozwiązanie wyeliminowało większość kolizyjnych sytuacji, aczkolwiek niewykluczone jest wprowadzenie w przyszłości ograniczenia.
Dlatego, w naszym własnym interesie, respektujmy ciągłą linię, bo jest ona dla nas mniej uciążliwa niż ewentualne ograniczenie prędkości. A jadąc Obwodnicą perspektywa jest na tyle szeroka, że widząc pojazdy na drodze zbiorczo-rozprowadzającej (urocza nazwa :-) można zawczasu zjechać na lewy pas.

wtorek, 25 czerwca 2013

Przełączka do zawracania na al. Zwycięstwa


Korzystanie z przełączki między jezdniami al. Zwycięstwa (kurczę, a może to już jest Grunwaldzka?) w okolicach Politechniki napotyka kilka problemów.

Słaba widoczność

To mój główny "zarzut" do tego miejsca. Nieszczęśliwie umieszczone barierki sprawiają kłopot jadącym z obu kierunków. Jadącym od Hallera - utrudniają zauważenie tramwaju nadjeżdżającego w tę samą stronę (ja zazwyczaj rozglądam się zawczasu, czy tramwaj jest na przystanku), nadjeżdżającym od Miszewskiego - całkowicie zasłaniają widok na jezdnię, na którą chcą wjechać. Sytuację pogarsza fakt, że większość jadących od Opery "nie zauważa" skrzyżowania z Konarskiego (a później z Piramowicza), odwołującego podwyższenie dopuszczalnej prędkości.
Jeżeli już to ogrodzenie jest niezbędne, wydaje się, że wystarczyłoby przenieść je między tory - tak jak jest dalej, na wysokości Radia Gdańsk.

Mało miejsca - blokowanie tramwajów

Częściowo z pierwszej kwestii wynika druga - blokowanie tramwaju przez oczekiwanie na torowisku na możliwość przejazdu. Jednakże dopiero stojąc w miejscu oznaczonym "X" mamy możliwość jakiej-takiej oceny co do możliwości kontynuowania manewru.

Oczywiście, jeśli widzimy nadjeżdżający tramwaj, należy się powstrzymać od wjazdu na tory. Jednakże zdarzają się sytuacje, kiedy rozsądnie zakładamy, że spokojnie zdążymy, ale ruch w stronę Wrzeszcza jest tak duży, że tramwaj już zdążył ruszyć z przystanku. To trochę "paragraf 22".

Zauważyłem, że niektórzy radzą sobie w ten sposób, że jadą większym łukiem i stają za torami niemal równolegle między jezdnią i torami. Nie zawsze jednak jest tyle miejsca, żeby taki manewr wykonać.

Brak możliwości wjazd w Trakt Konny

Spora część kierowców zawracając ignoruje jednocześnie znak C-3 nakaz jazdy w lewo przed znakiem, linię ciągłą oraz obszar wyłączony z ruchu i wjeżdża w Trakt Konny, co wymaga ustąpienia pierwszeństwa pojazdom na co najmniej 4 pasach. Dziwne zachowanie, bo możliwość wygodnego zjazdu jest ok. 450 m dalej (a mniej wygodnego nawet wcześniej - na wysokości ul. Narutowicza).

Ostatnie przykłady na filmie są łagodniejsze - "tylko" przekroczenie ciągłej linii.

Powyższe przyczyny powodują, że chociaż z uwagi na brak ruchu poprzecznego miejsce wydaje się nieskomplikowane (a na pewno łatwiejsze do przejechania niż pobliskie skrzyżowanie z Miszewskiego/Do Studzienki), wymagana jest duża uwaga i planowanie manewrów na kilka ruchów naprzód, co pozwoli wyeliminować wiele konfliktów. Swoje mógłby dołożyć też zarządca drogi - modyfikacja ustawienia wspomnianych wyżej barierek polepszyłaby "trójkąt widoczności" a rezygnacja z "siedemdziesiątki" powstrzymałaby zapędy dużej grupy kierowców na al. Zwycięstwa.

środa, 5 czerwca 2013

Skrzyżowania równorzędne

A-5 Skrzyżowanie dróg
Dzisiejszy wpis poświęcę sytuacji, która ostatnio spotkała mnie na skrzyżowaniu ulic Pstrowskiego i Dźwigowej. Są to niezbyt ruchliwe ulice na osiedlu tzw. domków fińskich. W odróżnieniu od odległej o ok. 300 m ul. Lwowskiej nie zdecydowano się na umieszczenie coraz powszechniejszej w Gdańsku tablicy informacyjnej (bo nie znaku!) o "strefie uspokojonego ruchu".



Tablica na ul. Lwowskiej
Jechałem ul. Pstrowskiego z zachodu - od ul. Chrobrego w stronę ul. Hallera (pojazd A na poniższym rysunku). Zbliżając się do skrzyżowania z ul. Dźwigową, które - nota bene - ma dość ograniczoną widoczność z uwagi na ogrodzenie, zatrzymałem się, bo z mojej prawej do skrzyżowania dojeżdżał inny samochód (C). Jego kierowca jednak nie był chyba świadomy, że ustępuję mu pierwszeństwa, również się zatrzymał. Co gorsza, jakiś nerwowy osobnik w aucie za mną (B) postanowił wyładować nerwy na klaksonie. Podejrzewam, że obydwaj jechali (albo zazwyczaj jeżdżą) przez to skrzyżowanie na zasadzie "szersza ma pierwszeństwo" tak powszechnej na naszych drogach.

Skrzyżowanie ulic Pstrowskiego i Dźwigowej
Widok ul. Pstrowskiego
od ul. Bolesława Chrobrego
Skrzyżowanie od strony
ul. Dźwigowej

Jak wybierane są skrzyżowania,
przed którymi ustawia się
znak A-5?
Czy nie warto byłoby (nie tylko w Gdańsku) oznaczać takich miejsc znakiem A-5, żeby nie było wątpliwości? W końcu nie zawsze na pierwszy rzut oka widać, czy droga poprzeczna, do której dojeżdżamy, tworzy z naszą skrzyżowanie - a może to dojazd do obiektu przydrożnego, a może wyjazd ze strefy zamieszkania, a może droga nieutwardzona? Jeśli wszystkie skrzyżowania byłyby oznakowane bądź to znakiem A-5 bądź którymś z grupy A-6, oznaczałoby, że bez tego znaku nie ma skrzyżowania, a wyjeżdżający włącza się do ruchu (a ewentualne wcześniejsze zakazy nadal obowiązują).

W tym momencie nachodzi mnie dodatkowa refleksja - czy jeśli pojazd ma pierwszeństwo, ale się zatrzymuje, to czy następnie włącza się do ruchu? Wszak jego zatrzymanie nie wyniknęło z warunków ruchu.

piątek, 29 marca 2013

Parkowanie - nie przejmujemy się zasadami

Parkowanie to temat rzeka. Zostawiamy samochody byle jak, byle gdzie, byle nam było bliżej i wygodniej i najlepiej za darmo. Znalezienie przykładów nie nastręcza żadnych trudności, wystarczy krótki spacer, poniższe zdjęcia (poza jednym) zrobiłem na małym obszarze Wrzeszcza.

Z Ustawy Prawo o ruchu drogowym:
Art. 47. 1. Dopuszcza się zatrzymanie lub postój na chodniku kołami jednego boku lub przedniej osi pojazdu samochodowego o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t, pod warunkiem że:
1) na danym odcinku jezdni nie obowiązuje zakaz zatrzymania lub postoju;
2) szerokość chodnika pozostawionego dla pieszych jest taka, że nie utrudni im ruchu i jest nie mniejsza niż 1,5 m;
3) pojazd umieszczony przednią osią na chodniku nie tamuje ruchu pojazdów na jezdni.
Zatrzymanie na chodniku

Art. 49. 1. Zabrania się zatrzymania pojazdu:
1) na przejeździe kolejowym, na przejeździe tramwajowym, na skrzyżowaniu oraz w odległości mniejszej niż 10 m od przejazdu lub skrzyżowania;
2) na przejściu dla pieszych, na przejeździe dla rowerzystów oraz w odległości mniejszej niż 10 m przed tym przejściem lub przejazdem; na drodze dwukierunkowej o dwóch pasach ruchu zakaz ten obowiązuje także za tym przejściem lub przejazdem;(...)
 
Zatrzymanie na skrzyżowaniu
Zatrzymanie przed przejściem dla pieszych

Z Rozporządzenia w sprawie znaków i sygnałów drogowych:
§ 28. 2. Znak B-36 „zakaz zatrzymywania się” oznacza zakaz zatrzymania pojazdu.
Zatrzymanie mimo znaku B-36

Zatrzymanie mimo znaku B-36
Niektórzy "usprawniają" organizację, dzięki temu zmieści się więcej aut, ale czy o to nam chodzi?
§ 52. 1. Znak D-18 „parking” oznacza miejsce przeznaczone na postój pojazdów (zespołów pojazdów), z wyjątkiem przyczep kempingowych;(...)
2. Umieszczona pod znakiem D-18 tabliczka T-30 wskazuje sposób ustawienia pojazdu względem krawędzi jezdni oznaczonej na tabliczce barwą szarą oraz że miejsce jest przeznaczone dla pojazdów samochodowych o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t.
Postój wbrew tabliczce T-30 (tylko jeden prawidłowo zaparkowany samochód)

Postój wbrew tabliczce T-30
Ale znalazł się też jeden "antyusprawniacz" zajmujący dwa miejsca.
Postój wbrew tabliczce T-30

W niektórych miejscach udało się niedużym kosztem i bez specjalnych represji uporządkować kwestię nieprawidłowego parkowania, przy okazji udrożniono drogę dla rowerów. Wystarczyło kilka słupków.
Parkowanie w zatoczce przeznaczonej do parkowania równoległego (2009 r.)

To samo miejsce obecnie
Na koniec kilka przykładów z Grecji. Ale czy to duże pocieszenie, że gdzie indziej jest jeszcze gorzej? (Swoją drogą, nawet tam nie dopuszcza się postoju na chodniku, Polska pod tym względem to jakiś ewenement.)
Wolałbym brać wzór z uporządkowanych ulic niemieckich lub austriackich.
Zatrzymanie na skrzyżowaniu

Zatrzymanie na przejściu dla pieszych
Zatrzymanie na przejściu dla pieszych z sygnalizacją świetlną

sobota, 16 marca 2013

Las zabudowany




Obszary zabudowane to jeden z najbardziej jaskrawych przykładów dowolnej interpretacji obowiązujących przepisów i wytycznych dotyczących organizacji ruchu drogowego. Przypomnijmy, co mówi obowiązujące Rozporządzenie Ministra Infrastruktury w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach (Dz.U. z 2003 r. nr 220 poz. 2181) w Załączniku nr 1 - Szczegółowe warunki techniczne dla znaków drogowych pionowych i warunki ich umieszczania na drogach:
5.2.48.2. Ustalenie granic obszaru zabudowanego
Granica obszaru zabudowanego wyznaczonego znakiem D-42 powinna być powiązana z występującą wzdłuż drogi zabudową o charakterze mieszkalnym i występującym na drodze ruchem pieszych. Znak D-42 powinien być umieszczony w pobliżu miejsca, w którym następuje wyraźna zmiana charakteru zagospodarowania otoczenia drogi. Znak D-42 powinien być powiązany z takimi elementami zagospodarowania drogi, jak:
  • początek chodnika,
  • wyjazdy bramowe z posesji,
  • pas postojowy lub parking wyznaczony wzdłuż jezdni,
  • skrzyżowanie.
Jako obszar zabudowany nie powinny być oznakowane miejsca, w których:
  • zabudowa mieszkalna jest oddalona od drogi i nie jest z nią bezpośrednio związana,
  • strefy przedmieść, w których zabudowa ma charakter handlowo-usługowy (hurtownie, warsztaty, duże sklepy), jeżeli nie wiąże się z nią intensywny ruch pieszych w pobliżu drogi,
  • konieczność ograniczenia prędkości wynika jedynie z warunków geometrycznych i technicznych drogi,
  • występujący ruch pieszych wynika jedynie z lokalizacji przystanku autobusowego, skrzyżowania dróg lub ma charakter sezonowy.
Najbardziej rzucający się mi w oczy przykład bezmyślności przy zastosowaniu tego znaku w naszej okolicy spotkać można przy wjeździe w granice Sopotu ulicą Sopocką i Malczewskiego. Otóż mamy znak D-42 ustawiony w środku lasu. Lokalizacja tego znaku nie spełnia żadnego kryterium wymienionego w rozporządzeniu!



Chętni mogą zobaczyć, jak wygląda okolica tego miejsca na zdjęciu satelitarnym.

Można jednak zauważyć, że ktoś się w to miejsce pofatygował. Jeszcze jakiś czas temu jadący w stronę Gdyni nie wyjeżdżał z obszaru zabudowanego, co zostało udokumentowane na Google Street View:


Dochodziło wówczas do takiego kuriozum, że jadąc z Gdyni do Sopotu jesteśmy w obszarze niezabudowanym (w Gdyni znak D-43 ustawiono rzetelnie, na granicy lasu), a poruszając się w przeciwną stronę musimy pamiętać, że jesteśmy w zabudowanym lesie. Obecnie jest już trochę lepiej:


Do ideału trochę jednak brakuje. Jedynym prawidłowym (a przy okazji zdroworozsądkowym) rozwiązaniem jest przeniesienie pary znaków D-42/D-43 przed skrzyżowanie z ul. Kolberga.


W zanadrzu mam jeszcze inne przykłady nazbyt gorliwego rozszerzania obszaru zabudowanego (już w Gdańsku, zgodnie z tytułem bloga), ale nimi zajmę się przy innej okazji.

Od razu zastrzegam - nie chodzi mi o możliwość szybszego przejechania tych 500 metrów - wszak tak czy inaczej prędkość ograniczona jest do 40 km/h. Zwracam raczej uwagę na rzetelność w stosowaniu przepisów, której uczciwe władze powinny wymagać także od siebie.

czwartek, 21 lutego 2013

LED-em po oczach - w imię bezpieczeństwa

Po głośnym wypadku jesienią ubiegłego roku na przejściu dla pieszych przez al. Hallera między Operą a wiaduktem kolejowym pojawiły się różne pomysły na poprawę bezpieczeństwa w tamtym miejscu. Padały przeróżne propozycje - od najbardziej radykalnych, czyli likwidacji przejścia (a trzeba wiedzieć, że jest to najkrótsza droga od przystanku SKM do Politechniki), poprzez kuriozalne, jak montaż progów zwalniających (pomysłodawcy zapomnieli chyba o jeżdżących tamtędy tramwajach), po oczywiste, czyli instalację sygnalizacji świetlnej (w odległości ok. 200 i 150 metrów od sąsiednich "świateł).
U źródeł tego rodzaju wypadków jest jedno z najwyżej karanych wykroczeń w ruchu drogowym, a mianowicie wyprzedzanie przed przejściem dla pieszych oraz omijanie pojazdu, który zatrzymał się przed przejściem w celu przepuszczenia pieszych. Niestety, trudno wykazać takie wykroczenia przy pomocy automatycznych środków rejestrujących, które duża część "władzy" i spora grupa społeczeństwa uważa za podstawowe i wystarczające lekarstwo na drogowe bolączki. Z moich obserwacji wynika, że takie zachowania wcale nie zdarzają się przy prędkości ponad limit, dlatego nawet fotoradar przed przejściem nie pomoże. Do ujawnienia i eliminacji takich zachowań potrzeba więcej policji "w ruchu", na co w najbliższym czasie chyba nie ma co liczyć.
Zdecydowano się zatem na rozwiązanie, które miało poprawić widoczność przejścia, chociaż ja nie jestem przekonany czy ono było niewidoczne - raczej lekceważone. Zainstalowano błyskające światła LED-owe zatopione w jezdni oraz podświetlany znak. Nie wiem, jak w tym konkretnym miejscu to rozwiązanie działa za dnia, ale pamiętając podobny system na ul. Świętokrzyskiej, jestem sceptyczny. Widziałem natomiast, jak instalacja spisuje się w nocy. I jestem przekonany, że sytuacja jest gorsza niż dotychczas. Zresztą sami zobaczcie na materiale z portalu Gazeta.pl:
Zobaczcie też materiał przygotowany przez trojmiasto.pl. Jest dokładnie tak, jak na filmach - w ostrym świetle diod zupełnie nie widać, jaki znak mamy przed sobą, a dodatkowo oślepiony kierowca może mieć trudności z dostrzeżeniem osoby czekającej przed przejściem. Zastanawiam się, czy zamiast zwrócenia uwagi na znak nie można było po prostu oświetlić przejścia, które, jak można zobaczyć np. na zdjęciu z Google Street View, znajduje się dokładnie pomiędzy dwiema ulicznymi latarniami. Może nie byłoby to rozwiązanie tak wyrafinowane, ale mam wrażenie, że o wiele skuteczniejsze.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Targ Drzewny

Dobrym pretekstem do startu bloga jest dyskusja pod artykułem na portalu trojmiasto.pl na temat marnej jakości oznakowania poziomego na gdańskich ulicach: Znaki poziome znikają, kierowcy się gubią. Chciałbym skupić się na wątku potencjalnych kolizji na zjeździe z Targu Drzewnego na Hucisko.
Tak wygląda to miejsce w Google Maps:

Po zmianach organizacja ruchu wygląda następująco (abstrahuję już od widoczności oznakowania):

Zarówno autor artykułu, jak i kilku komentatorów sugeruje, że jazda z Targu Drzewnego w Hucisko możliwa jest z pasa wewnętrznego (bliższego skwerkowi z pomnikiem). Jak pisze czytelnik portalu Piotr Boniecki:
Błąd polega na tym, że kierowcy jadący lewym pasem przecinają przejście dla pieszych blokując i zajeżdżając drogę kierowcom jadącym prawym pasem ruchu, który w dodatku zaraz za przejściem dla pieszych rozdziela się na dwa pasy - środkowy do skrętu w lewo oraz jazdy na wprost, prawy do jazdy na wprost i skrętu w prawo. Kierowcy z braku wiedzy, jak również z powodu wytartych pasów, zajeżdżają drogę prawidłowo jadących prawym pasem.

Panie Piotrze, panie Macieju i wszyscy kierowcy: nic się nie rozdziela, po prostu za skrzyżowaniem tworzą się trzy pasy, które można zająć dowolnie jadąc tylko z zewnętrznego (prawego) pasa Targu Drzewnego! Wynika to z logiki poruszania się po skrzyżowaniach z ruchem okrężnym o wielu pasach. Aby opuścić rondo, należy wcześniej zmienić pas na skrajny prawy. W tym konkretnym przypadku dochodzi jeszcze fakt, że kierowca pojazdu, chcąc w tym opuścić rondo z lewego (wewnętrznego) pasa [czerwona linia] naraża się na kolizję z pojazdem jadącym z ul. Garncarskiej w kierunku Targu Węglowego lub ul. św. Ducha [zielona linia]. Jedyny właściwy według mnie sposób jazdy przedstawia linia niebieska.

Zapraszam do dyskusji, chętnie przyjmę odmienny punkt widzenia, byleby był on odpowiednio umotywowany. Jeśli znacie jakieś miejsce z kontrowersyjną organizacją ruchu, również proszę o informację w komentarzach.